Bułki do hamburgerów

28.2.19

Bułki do hamburgerów



Różowe róże.
Zielone smoothie.
Niebieska sukienka.


M przez dłuższy czas namawiał mnie do zrobienia domowych hamburgerów. O ile z wnętrzem nie byłoby problemu o tyle kupne pieczywo do tego celu w moim mniemaniu absolutnie nie wchodziło w grę. A że przy dwójce małych szatanów ciężko się czasami ogarnąć, musiał cierpliwie czekać aż nadejdzie ten dzień, w którym w końcu upiekę domowe bułki do hamburgerów :) Na szczęście, doczekał się nie tylko jeden raz ;) Bułki piekłam z tego przepisu (klik) już kilka razy i za każdym razem byłam z nich bardzo zadowolona. W zależności od własnych preferencji możecie uformować więcej mniejszych, lub mniej większych bułek (od 8 do 12 sztuk). Ja preferuję te większe :) Bułki szczelnie owinięte w woreczek, są miękkie również następnego dnia i nie tracą swoich walorów smakowych. Przez co możecie upiec je wieczorem wykorzystać następnego dnia :)


Składniki:

Ciasto:
  • 500 g mąki
  • 230 g letniej wody
  • 1 jajko
  • 40 g miękkiego masła
  • 30 g cukru
  • 10 g soli
  • 16 g świeżych drożdży
 Dodatkowo:
  • 1 jajko
  • 1 łyżka mleka
  • sezam do posypania 

Wszystkie na składniki na ciasto umieścić w misce i za pomocą miksera z hakami (lub ręcznie) wyrabiać przez 5 minut aż powstanie elastyczne ciasto. Miskę z ciastem przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia (około godziny). Następnie wyjąć ciasto z miski, ponownie zagnieść i podzielić na równej wielkości porcje. Z każdej uformować okrągłe bułeczki i ułożyć je w dużych odstępach na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Za pomocą dłoni każdą bułkę lekko spłaszczyć. Przykryć blachę ściereczką i odstawić bułeczki do ponownego wyrośnięcia na 30-40 minut. Po tym czasie jajko wymieszać z mlekiem, posmarować nim bułki i posypać je sezamem. Włożyć je do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i piec przez przez około 15 minut aż ładnie się zezłocą. Po upieczeniu wystudzić.



Pączki

23.2.19

Pączki


Poranki w stylu ninja. Cichaczem poruszasz się po mieszkaniu, żeby nie obudzić dwójki małych dzieci, które jak tylko dowiedzą się, że mama już nie śpi, zajmą jej bezcenne chwile w samotności niczym szarańcza. Specjalnie nie robisz kawy choć marzysz o niej od połowy nocy byleby poleżały jeszcze w łóżkach. I stukając palcami po klawiaturze komputera wydaje Ci się, że wydajesz dźwięki niczym młot pneumatyczny :D


Zawsze zarzekałam się, że nie jestem z tych osób, które gdy zbliża się Tłusty Czwartek smażą na potęgę pączki. Jednak w tym roku coś mnie tknęło i za wszelką cenę chciałam je przygotować. Po raz pierwszy w swojej karierze kulinarnej. Do wspomnianego czwartku zostało już niedługo i pewnie wielu z Was szuka już przepisu na ostatkowe słodkości.


Własnoręcznie smażone pączki kojarzyły mi się od zawsze niezbyt apetycznie. W moim rodzinnym domu, za czasów mojego dzieciństwa babcia, a później mama co roku je smażyły. I co roku z dosyć słabym efektem. Zawsze mocno wysmażone, w smaku przeciętne a na drugi dzień strasznie suche. A że zawsze było ich w ilości hurtowej to przez długie lata odechciało mi się domowych pączków. Wystarczył mi jeden symboliczny. Co mnie zatem skusiło, żeby zabawić się w ich smażenie? Chyba sam fakt zmierzenia się po raz pierwszy z tymi słodkościami i myśl, aby moje pączki wyszły sto razy lepsze nić te wyżej wspomniane. I ładniejsze :P A jak wyszły? Sami widzicie :) Ładne? Ładne :) A czy smaczne? Powiem Wam - tak! Śmiało polecam Wam ten przepis :) Po jego oryginał zapraszam tutaj (klik). Osoby, które je jadły, bardzo je chwaliły :)

 

A teraz kilka słów o samych pączkach. Ciasto jest z dodatkiem jogurtu i przez to rośnie w ekspresowym tempie a pączki są pulchne nawet na drugi dzień. Z podanej porcji wychodzi od 20 do 30 pączków - wszystko zależy od ich wielkości. Mi wyszły 22 duże pączki. Do smażenia użyłam smalcu i oleju w proporcjach 1:1. Przy smażeniu pączków należy zwrócić na optymalną temperaturę tłuszczu. Zbyt niska sprawi, że pączki pochłoną go zbyt dużo, natomiast za wysoka spowoduje, ze pączki z zewnątrz się spalą a w środku będą surowe. Zamiast lukru możecie je posypać cukrem pudrem. Lub oblać czekoladą. Lub jak kto woli ;)
Jak to bywa z tego typu słodkościami, wymagają one nieco zachodu i zajmują trochę czasu - temu nie można zaprzeczyć, bo przygotowując je spędziłam całe rano w kuchni. Jeśli jednak pączki są dla Was zbyt pracochłonne, to polecam Wam przepis na szybsze oponki serowe (klik).


Składniki:
  • 4 szklanki mąki pszennej (+ mąka do podsypania jeśli to konieczne)
  • 6 żółtek
  • 3 łyżki cukru
  • 50 g masła
  • 40 g drożdży
  • 250 ml letniego mleka
  • 1/2 szklanki jogurtu naturalnego
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 2 łyżki spirytusu
  • tłuszcz do smażenia - olej, smalec)
  • marmolada
  • cukier puder
  • kandyzowana skórka pomarańczowa

Masło rozpuścić i wystudzić. Mleko podgrzać aby było letnie. Przygotować zaczyn: jogurt, drożdże, 1 łyżkę cukru i 3 łyżki dość ciepłego mleka wymieszać ze sobą i odstawić do wyrośnięcia.
Żółtka utrzeć z resztą cukru aż sporo pojaśnieją. Dodać mąkę, wyrośnięty zaczyn, mleko, sól, spirytus i wyrobić ciasto. Następnie wlać masło i jeszcze raz całość wyrobić aż powstanie elastyczne i odchodzące od miski i rąk ciasto. Przykryć je ściereczką i odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce (około godziny). Następnie wyjąć ciasto na blat, lekko zagnieść i grubo rozwałkować. Za pomocą szklanki lub foremki wykrawać pączki. Układać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć je i odstawić do napuszenia na około 30-40 minut. Rozgrzać tłuszcz do temperatury 175 stopni (tłuszczu musi być tyle, aby pączki swobodnie pływały). Wkładać pączki, przykryć naczynie i smażyć na złoty kolor. Za pomocą patyczka do szaszłyków przewrócić na drugą stronę i dosmażyć już bez przykrycia. Gotowe pączki wyjąć za pomocą łyżki cedzakowej i odłożyć na papierowy ręcznik aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Wystudzić. Za pomocą szprycy cukierniczej z długą i wąską końcówką nadziewać pączki ulubioną marmoladą. Z cukru pudru i wody przygotować lukier. Posmarować nim pączki i udekorować skórką pomarańczową.

Sałatka z kurczakiem i pomarańczą

18.2.19

Sałatka z kurczakiem i pomarańczą


Pierwsze podrygi wiosny? Oby to nie były tylko jej chwilowe przebłyski bo jak nigdy dotąd tęskno mi już do cieplejszych dni...


Sałatka ta jest bardzo szybka w przygotowaniu. Idealna na lekką kolację dla dwojga. Przy kieliszku wina. Pomarańcza nadaje sałatce orzeźwienia a orzechy i ser - wyrazu - dzięki temu całość nie jest mdła. Kurczak zaś nasyci;) Szybko, prosto i (nie)banalnie :)

 

Składniki:
  • 1 opakowanie mixu sałat
  • 1 pomarańcza
  • 1 filet z kurczaka
  • 50 g sera pleśniowego
  • garść orzechów włoskich
  • sól, pieprz, przyprawa do kurczaka
Dressing:
  • 2 łyżki oliwy
  • 1 łyżeczka miodu
  • 2 łyżeczki musztardy miodowej
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • sól, pieprz

Filet z kurczaka przyprawić solą, pieprzem i przyprawą do kurczaka. Usmażyć na grillu, patelni lub upiec w piekarniku. Wystudzić i pokroić w równej grubości plastry.  Pomarańczę obrać i pokroić w plastry a ser pokroić w drobną kostkę. Orzechy z grubsza posiekać. Składniki dressingu ze sobą dokładnie wymieszać.
Mix sałat wyłożyć na talerz lub półmisek. Na wierzchu ułożyć plastry pomarańczy a na niej kawałki kurczaka. Całość posypać serem pleśniowym i orzechami. Sałatkę przed podaniem polać dressingiem.


Rolada bananowo-orzechowa

12.2.19

Rolada bananowo-orzechowa


Mam ochotę na zmiany.
Na coś nowego.
Nowa książka? Nowy kubek? Nowy ciuszek?
Blogerka kulinarna nie tylko czyta książki kucharskie.
Nie tylko kupuje naczynia z myślą o zdjęciach, do których je wykorzysta.
A kuchenny fartuch lubi zamienić na kobiecą sukienkę :)


Powiem nieskromnie - ta rolada wyszła mi przepyszna! Jestem z niej bardzo zadowolona :) I gorąco Wam ją polecam do upieczenia :) Biszkopt orzechowy przełożony orzechowym kremem na bazie kremówki i serka mascarpone i do tego banany. Poezja smaku :)


Przepis na biszkopt orzechowy zaczerpnęłam stąd (klik) a cała reszta to już moja inwencja. Roladę najlepiej kroi się na drugi dzień, gdy postoi przez noc w lodówce - wówczas przy krojeniu wychodzą idealne kawałki. Pamiętajcie również, aby biszkopt zawinąć, gdy jest jeszcze gorący - wówczas Wam nie popęka.


Składniki:

Biszkopt orzechowy:
  • 5 jajek
  • 1/2 szklanki cukru
  • 100 g mielonych orzechów włoskich
  • 2 łyżki oleju
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 2 łyżki bułki tartej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Krem:
  • 250 g serka mascarpone
  • 250 ml śmietany kremówki
  • 1 śmietan fix
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 50 g mielonych orzechów włoskich
Dodatkowo: 
  • 2 duże banany
  • połówki orzechów
  • kawa mielona

Biszkopt orzechowy: Żółtka oddzielić od białek. Mąkę, orzechy, bułkę tartą oraz proszek do pieczenia wymieszać ze sobą w misce. Białka ubić na sztywno. Następnie partiami wsypywać cukier i ubijać, aż powstanie lśniąca beza a cukier się rozpuści. Wówczas dodać żółtka. Następnie wlać olej. Wyłączyć mikser i za pomocą szpatułki delikatnie ale dokładnie wmieszać pozostałe sypkie składniki. Dużą blachę piekarnikową (33x37cm) delikatnie natłuścić i wyłożyć papierem do pieczenia. Wylać na nią ciasto i równomiernie je rozsmarować. Piec w temperaturze 180 stopni przez około 12 minut. Przygotować dużą ścierkę kuchenną (lub ręcznik). Jeszcze gorące ciasto przełożyć górą do dołu na ścierkę, zdjąć papier i zawinąć je (razem ze ścierką) dosyć ściśle i szybko. Odstawić do wystudzenia.

Krem: Do miski wlać śmietanę, dodać mascarpone, cukier puder i śmietan fix. Wszystko wymieszać ze sobą na dosyć gęsty krem (nie za długo). Na koniec wsypać orzechy i wymieszać całość szpatułką.

Wystudzone ciasto rozwinąć i wyłożyć na nim 3/4 kremu. Na jej wewnętrznym krańcu ułożyć wzdłuż banany i całość ponownie zawinąć. Roladę ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia zwinięciem do dołu. Posmarować jej wierzch resztą kremu. Roladę udekorować połówkami orzechów i posypać mieloną kawą. Ciasto włożyć do lodówki na kilka godzin (a najlepiej na całą noc).


Grzaniec bezalkoholowy

3.2.19

Grzaniec bezalkoholowy


Za oknem od kilku chwil powiększa się biały dywan ze śnieżnego puchu. Na stole tli się świeczka, której delikatny blask na pewno nie obudzi dzieci. Na stole w kuchni zostały placki z dzisiejszej kolacji z małą M. Uwielbia je. I sterta zmywania, która tym razem poczeka do jutra. W końcu, po ponad pół roku, mam wolny wieczór... godzinkę, może dwie dla siebie... :)


Od jakiegoś czasu chodził za mną grzaniec. A konkretnie grzane wino (klik). Jednak jako mama karmiąca nie mogę sobie pozwolić na tego rodzaju przyjemności, dlatego postanowiłam sobie przygotować pyszną, rozgrzewającą herbatę. Dolałam do niej trochę domowego soku z czarnej porzeczki (klik), kilka przypraw, plasterki pomarańczy i... uzyskałam bezalkoholową wersję grzanego wina, która w smaku bardzo przypomina tę z procentami :) Sama byłam bardzo mile zaskoczona, że jednak będę mogła rozkoszować się grzańcem bez umiaru i bez wyrzutów sumienia :D


Najlepiej sprawdza się domowy sok owocowy, jednak jeśli takiego nie posiadacie, możecie użyć również kupnego nektaru z czarnej porzeczki. Może spróbujecie dolać sok z czarnego bzu? Śmiało, zachęcam do eksperymentowania :)


Składniki:
  • 2 torebki herbaty owocowej (u mnie malina i owoce leśne)
  • 300 ml soku z czarnej porzeczki
  • 1 laska cynamonu
  • 7 goździków
  • 1 łyżka miodu
  • 1/2 pomarańczy

Do dzbanka wrzucić goździki, cynamon oraz herbatę. Zalać 1 litrem wrzącej wody i odstawić aż herbata się zaparzy (około 10 minut). Następnie wyjąć torebki herbaty i wlać sok z porzeczki. Dodać miód oraz połowę pomarańczy pokrojonej w małe kawałki. Wymieszać i na chwilę odstawić aby całość się przegryzła. W razie konieczności podgrzać.



Copyright © My simple kitchen