Babka caffee latte i życzenia świąteczne

29.3.13

Babka caffee latte i życzenia świąteczne




"Babę zesłał Bóg, raz mu wyszedł taki cud".

Od kilku dni nieustannie nucę sobię tę piosenkę:) A wszysto za sprawą Andźki, która na swoim blogu umieściła ten cytat. Znalazlam sobie tę piosenkę i... niesamowicie zryła mi mózg :) Zresztą sami posłychajcie i oceńcie :)
(M powiedział, że to "smęty", ale kto by się tam facetami przejmował...;))


A skoro już jesteśmy w "babskim" klimacie, tak jak obiecałam, dzielę się dzisiaj z Wami przepisem na babkę :) Samo ciasto piekłam już daaawno temu,
zdjęcia również należą do tych starszych, ale smak pozostaje niezmienny - wyśmienity. Jeśli lubicie ciasta z kawową nutą to ta babka jest dla Was :) Puszysta, z charakterystycznym, ale nie dominującym aromatem kawowym. Może zagości na Waszym stole Wielkanocnym jako altwrnatywa dla tradycjnej baby drożdżowej? :)


Ciasto:
  • 250 g miękkiego masła lub margaryny
  • 75 ml mleka
  • 200 g cukru
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 4 jajka
  • 350 g mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 2 łyżeczki rozpuszczalnej kawy
  • 3 łyżeczki kakao
Dodatkowo:
  • cukier puder
  • ok 3-4 łyżki zaparzonej kawy
  • 2 łyżeczki kakao
Tłuszcz utrzeć z cukrem, cukrem waniliowym i szczyptą soli na puszystą masę. Ciągle mieszając dodawać po jednym jajku. Następnie dodać mąkę z proszkiem i wlać mleko. Wszystko dokładnie wymieszać. Ciasto podzielć na 3 części. Jedną wymieszać z kawą, drugą z kakao; trzecią pozostawić bez dodatków.
Formę keksówkę wysmarować tłuszczem i oprószyć mąką. Na dno wylać najpierw ciasto kakaowe, następnie ciasto kawowe a na końcu ciasto "białe". Wymieszać widelcem, tworząc nieregularne wzory. Piec w 180oC przez około godzinę (sprawdzić patyczkiem). Wystudzone ciasto polać lukrem przygotowanym z cukru pudru i kawy, a wierzch posypać kakao.



Przepis na tę pyszną babkę znalazłam w czasopiśmie Pyszne ciasta domowe, nr 3/2011.
A jak u Was przygotowania do świąt? Mi na szczęście pozostało już niewiele obowiązków :)
A jakie mam plany? Przede wszystkim odpoczynek z bliskimi :) No a kosztowanie świątecznych smakołyków to już swoją drogą hihi.. ;)


 Wesołych Świąt!!! :))

Kurczak w galarecie

26.3.13

Kurczak w galarecie

 

Bez wstępu i zakończenia. 
Po prostu zimno.
A ja marzę, żeby w końcu ktoś mi zrobił kolację :P

Kurczak w galarecie to jedna z moich ulubionych przystawek. Uwielbiam jej smak.
Jadłam już u wielu osób galaretę, ale powiem nieskromnie, że najlepszą przygotowuje mój tata. Jest wprost fenomenalna. Nawet mój M, który kiedyś bronił się rękami i nogami przed tym smakołykiem, kiedy skosztował jej pierwszy raz u mnie to od razu się do niej przekonał. Cały sekret tkwi w odpowiednim przyprawieniu potrawy. Nie ma co się zastanawiać. Trzeba ją zrobić :)
 
 

Porcja na 24 sztuki

Składniki:
  • 3 duże ćwiartki z kurczaka
  • 3 jajka ugotowane na twardo
  • 1 duża marchewka
  • pół puszki kukurydzy
  • 1 opakowanie żelatyny
  • sól 
  • przyprawa do zup (ja użyłam Ziarenek Smaku Winiary)
Ćwiartki kurczaka i marchewkę włożyć do garnka i zalać 2 litrami wody. Dodać szczyptę soli. Gotować na małym ogniu dopóki mięso się nie ugotuje a marchewka nie zmięknie. Lekko wystudzić. W międzyczasie ugotować również jajka na twardo. Mięso i marchewkę wyjąć, płyn zachować. Mięso obrać z kości i pokroić na niewielkie kawałki. Jajka obrać, pokroić na plasterki. Marchewkę również pokroić w plasterki. Naczynia, w których będą przygotowywane galarety opłukać zimną wodą. Na dnie układać po plasterku jajka, następnie wkoło kukurydzę oraz marchewkę. Na końcu dołożyć mięso z kurczaka. Jeśli ktoś lubi może dodać także groszek.
Bulion, pozostały po gotowaniu mięsa zagotować. Jeśli trzeba, dolać trochę wody by w całości płynu było niecałe 2 litry. Doprawić do smaku solą i przyprawą do zup (!!!)*. Zdjąć z ognia i wsypać żelatynę. Mieszać aż do całkowitego jej rozpuszczenia. Gotowym bulionem wypełnić naczynia aż po brzegi. Pozostawić do zastygnięcia, najlepiej na całą noc.

*Nie należy na początku doprawić bulionu zbyt mocno, gdyż po wsypaniu żelatyny zmieni się nieco smak płynu. Sugerowałabym zatem, aby ostatecznie wszystko doprawić po wsypaniu żelatyny.
 

Kiedy ta wiosna, no kiedy...
Jeszcze przed świętami postaram się o przepis na jakąś pyszną babkę :) Żeby nie było, że już całkiem u mnie nie-świątecznie ;)


Nietypowa rzecz o jajach :D

24.3.13

Nietypowa rzecz o jajach :D

Zdjęcie : klik
 
Dzisiaj zapraszam Was na obiecany wcześniej nietypowy post o jajach :)
Jako, że jesteśmy już w klimatach wielkanocnych, zamiast zaprezentować Wam jakiś smakołyk postanowiłam się podzielić kilkoma ciekawostkami na temat jajka.
Mało kto z Was wie, że jestem magistrem Kuturoznawstwa. I temat szeroko pojętej kultury tradycyjnej, obrzędów i zwyczajów jest mi bardzo bliski :) Dlatego odkurzyłam stare podręczniki i notatki w poszukiwaniu czegoś ciekawszego niż kolejny przepis na jajka faszerowane czy babkę :P To co znalazło się na moim świątecznym stole ujrzycie na blogu dopiero po świętach, gdyż nie mam zwyczaju z wyprzedzeniem przygotowywać świątecznych potraw.


Jak zapewne każdy z nas wie, jajko uznawane jest za symbol życia, płodności, miłości i siły.
A znacie jakieś inne właściwości jajka? Jeśli nie, to zapraszam do lektury :)

  • W starożytnym Egipcie jajko wiązano ze słońcem - było symbolem bogini Ptah
  • W Grecji było atrybutem Afrodyty
  • Jajka uważano wszędzie za symbol początku życia i początku wszechrzeczy
  • Według mitów filipińskich i indyjskich świat powstać miał z ogromnego jaja
  • Legendy asyryjskie również wyprowadzają świat z jajka
  • Natomiast św. Jan Domaceński mówił o analogii pomiędzy budową kosmosu i jajka : skorupkę kojarzył z niebem, błonę z obłokami, białko z wodą a żółtko z ziemią
  • Z kolei w mitologii słowiańskiej i polskiej jajko uważane było za potężny amulet przeciw czarom i złym mocom
  • Według polskich wierzeń ludowych jajko przeciwdziałało każdemu złu. Stosowano je w zabiegach na urodzaj, w magii, medycynie, w zwyczajach zalotnych i obrzędach zadusznych
  • Jajko pomagało także na wiele chorób : leczono nim postrzały, przeziębienie, różne bóle i gorączki (tocząc jajko po ciele chorego). Można też było przenieść chorobę na jajko
  • Dawniej toczono jajka po nagrobkach oraz wkopywano je w ziemię ; miały one służyć jako ofiara i pokarm dla zmarłych
Zarówno w starożytnej Grecji, Rzymie jak i Azji, jajko odgrywało poważną rolę w liturgii kultu zmarłych. Symbolizując początek życia utożsamiane było z krwią jako esencją życia. Stąd też jajka stanowiły cenną ofiarę dla bóstw i dlatego barwiono je głownie na kolor czerwony. Jajko było w wierzeniach wielu ludów symbolem życia i wiosny. Dlatego na powitanie wiosny przygotowywano uroczystą ucztę, której podstawowym składnikiem było jajko.

A jak to było w przypadku Polski?
Po przyjęciu chrześcijaństwa przez Polskę duchowieństwo, postrzegając jajka jako atrybut magii pogańskiej, zabraniało ich jadania w dni świąteczne. Dopiero w 200 lat po wprowadzeniu chrzescijaństwa duchowieństwo zezwoliło Polakom na spożywanie jaj w okresie Wielkanocy, ale pod warunkiem, że jajka zostaną najpierw poświęcone w kościele. Z czasem uznano je za symbol zmartwychwstania, a barwienie ich, święcenie i obdarowywanie się nimi stało się zwyczajem wielkanocnym. Natomiast dzielenie się jajkiem podczas śniadania wielkanocnego można uznać za zwyczaj typowo polski.


Zdjęcie : Pinterest

Pogańskie jajko zyskało w kulturze chrześcijańskiej nowy wymiar magiczny, związany z religią i Chrystusem. W rezultacie rejestrujemy wiele legend związanych z genezą kolorowania i zdobienia jaj wielkanocnych. Oto kilka z nich :

  • Według podania greckiego z X w. zwyczaj malowania jajek wielkanocnych wprowadziła Maria Magdalena. Płaczącej przy pustym grobie Chrystusa Magdalenie ukazał się anioł i rzekł : Nie płacz, Chrystus zmartwychwstał. Ucieszona kobieta pobiegała do domu i zobaczyła, że wszystkie jajka zaczerwieniły się. Wyszła więc przed dom, a napotkanym apostołom rozdała owe jajka, mówiąc im o zmartwychwstałym Mistrzu. Aż tu nagle czerwone jajka zamieniły się w ptaki, które z wesołym ćwierkaniem wyfrunęły z rąk apostołów i uniosły się w błękit. Odczytali to jako znak, że po śmierci następuje zmartwychwstanie i nowe życie
  • Maria Magdalena przyszła do Heroda z prośbą, aby ulitował się nad Chrystusem i podarowała mu kilka malowanych jajek. Ta opowieść dała początek wierze, że tak samo dziewczęta powinny malować jajka, a najładniejsze z nich ofiarowywać swoim chłopcom, co zjedna im miłość      (ha, to teraz już wiecie dlaczego zawsze muszę wykonać choć jedną kraszankę :D)
  • Pisaki zawdzięczają swą nazwę temu, że Matka Boska ofiarowała je Piłatowi, by cofnął wyrok na Chrystusa
  • Według innej wersji tego samego wątku - pisanki powstały w wyniku zaczerwienienia się jajek niosących przez wątpiącą w zmartwychwstanie Chrystusa kobietę. Oświadczyła ona bowiem, że dopiero wtedy uwierzy, gdy jajka zmienią barwę. Tak też się stało
  • Pewien biedak w czasie Drogi Krzyżowej pomógł Chrystusowi dźwigać krzyż. Jajka, które niósł na sprzedaż do miasta, pozostawił w koszyku przy drodze. Gdy wrócił, zobaczył jajka zabarwione na czerwono
  • Malowane jajka to kamienie, którymi ukamieniowano św. Szczepana
  • Po zmartwychwstaniu Chrystusa kamienie odrzucone z Jego grobu rozproszyły się po świecie, a uderzając się o siebie rysowały się nawzajem i w ten oto sposób powstały pisanki
Najstarsze polskie pisanki pochodzą z X w. z wykopalisk na Ostrówku w Opolu.

Najpiękniejsze ( a jak :D) są oczywiście kraszanki opolskie :)

Zdjęcie : klik

Zdjęcie : klik

A to już moje dzieła:) Wprawdzie nie ma tego wiele, gdyż nie zawsze udaje mi się na czas wykonać zdjęcie. A i z roku na rok liczba wykonywanych przeze mnie kraszanek maleje. Ale staram się, żeby w każde święta wyskrobać choć jedno jajeczko :)



Powyższa notka nie wyczerpuje tak rozległego tematu jakim jest jajko a jest jedynie jej zarysem. Chciałam tylko co nieco nawiązać do zbliżających się świąt i podzielić się paroma ciekawostkami :)
Mam nadzieję, że nie sprawiłam, że zasnęliście przed monitorem ;)

Jeśli natomiast temat spotkał się z Waszą aprobatą i macie ochotę na więcej kulturoznawczych ciekawostek, to proszę zostawcie swoją opinię w komentarzu lub napiszcie do mnie maila (patrz po prawej). Wówczas postaram się co jakiś czas przygotować dla Was kilka nie-kulinarnych informacji :)

* Tworząc ten post posłużyłam się własnymi notatkami ze studiów, a także opierałam się na fachowej literaturze znawców przedmiotu. Korzystałam z:
 - J. Pośpiech, Zwyczaje i obrzędy doroczne na Śląsku, Opole 1987.
 - T. Smolińska, Tradycyjne zwyczaje i obrzędy śląskie, Opole 1994.
 - D. Simonides, Mądrość ludowa. Dziedzictwo kulturowe Śląska Opolskiego, Wrocław 2007.

Prosta rolada z musem jabłkowym

22.3.13

Prosta rolada z musem jabłkowym


Małe tęskonty.
Wielkie plany.
Gdzieś pośród szarej rzeczywistości.
Chodz, pomaluj mi świat w kolorach tęczy i kup różowe okulary.
Zanurz się w życiu niczym ryba w głębokiej wodzie.
A potem policzmy wszystkie gwiazdy na niebie owinięci szalikiem z butelką wina w ręku.
I zjedzmy do tego lody. W środku nocy.

Bo w życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym.

Zamiast grzać się w wiosennych promieniach chowam się przed uporczywą śnieżycą.
Skoro już prawdziwa wiosna nie ma jeszcze ochoty zawitać, to chociaż na talerzu będzie żółto i wiosennie :)


Ciasto na dużą blachę

Składniki:
  • 6 jajek
  • 6 łyżek cukru
  • 6 łyżek mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 szklanki musu jabłkowego
  • 1 galaretka cytrynowa lub pomarańczowa
  • cukier puder
  • woda
  • sok z cytryny
Biszkopt: Żółtka oddzielić od białek. Białka ubić na sztywno. Partiami wsypywać cukier i ubijać, aż beza stanie się gładka i lśniąca. Następnie wmieszać żółtka a na końcu wsypać mąkę z proszkiem do pieczenia i delikatnie ze sobą połączyć. Ciasto przelać do formy wysmarowanej tłuszczem i wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w temperaturze 180 stopni przez 25 minut.
Po wyjęciu ciasta z piekarnika, gdy będzie jeszcze bardzo ciepłe (ale nie gorące), wyjąć je z formy i zedrzeć papier. Ułożyć je na ręczniku i za pomocą tego ręcznika powoli i delikatnie zawinąć ciasto w rulon. Odstawić. W międzyczasie przygotować nadzienie.

Mus jabłkowy: 2 szklanki musu zagotować, aż masa będzie gorąca. Następnie zdjąć z ognia i wsypać galaretkę, dokładnie mieszając, aż całkowicie się rozpuści. Odstawić do wychłodzenia.

Ciasto odwinąć z ręcznika, nałożyć mus jabłkowy i ponownie zawinąć (już bez ręcznika). Roladę przełożyć na blaszkę i odstawić w chłodne miejsce, aby masa stężała. Z wody, soku z cytryny i cukru pudru przygotować lukier i polać nim ciasto. Można oczywiście zrezygnować z lukru i posypać ciasto tylko cukrem pudrem.

A już w następnym poście zapraszam Was na notkę z jajami:) I Bynajmniej nie będzie to potrawa wielkanocna ;)
Naleśniki z serem, bakaliami i sosem czekoladowym

19.3.13

Naleśniki z serem, bakaliami i sosem czekoladowym



Ktoś ukradł wiosnę.
Ktokolwiek to był niech ją natychmiast odda.
Pomimo, że na tę kalendarzową i astronimiczną wiosnę trzeba jeszcze poczekać, ja postanowiłam już dłużej nie zwlekać i odświeżyć look strony, aby było bardziej kolorowo i wiosennie. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Od razu optymistyczniej, nie sądzicie? :)


Czasami nadchodzą takie chwile, w których jedynym towarzystwem jest melancholijna piosenka, ciemność i własne myśli. Nie lubię gdy tych myśli jest za dużo. Jak kłębią się w mojej głowie coraz bardziej i bardziej. Zapętlają się w coraz bardziej skomplikowane supły i coraz trudniej je rozwiązać.
Bo nie ma bliskiej osoby obok.
Bo poranek daleko.
Bo nie można uciec od własnych myśli.
Bo z tego więzienia nie ma ucieczki.
Zdarza mi się usiąść w samotności na parapecie i patrzeć jak sypie śnieg lub pada deszcz. Nie czekając na nic. Nie oczekując niczego. Tylko stoczyć kolejną walkę z własnymi demonami i odbić się od dna. A potem...? Spokojnie zasnąć...


Te naleśniki robiłam już jakiś czas temu rodzince na obiad (stąd taka duża porcja). Propozycja zarówno na obiad jak i na deser. Sos czekoladowy możecie wykonać według własnego uznania, np. roztopić tylko samą czekoladę. Ja swój skomponowałam w oparciu o składniki, które akurat miałam pod ręką (czyli tzw. resztki;))



Porcja na około 20 naleśników

Składniki:

Naleśniki:
  • 2 jajka
  • 1,5 szklanki mleka
  • 1,5 szklanki wody
  • 3 - 3,5 szklanki mąki 
  • szczypta soli
Ser:
  • 600 g  białego sera
  • rodzynki (wcześniej sparzone)
  • posiekane orzechy
  • starta skórka z cytryny lub pomarańczy
  • cukier do smaku
Sos czekoladowy:
  • 0,5 litra mleka
  • 2 łyżki cukru
  • 2 łyżeczki budyniu czekoladowego
  • kilka kostek czekolady
Składniki na ciasto zmiksować ze sobą na gładką konsystencję i usmażyć naleśniki.
Ser połączyć z pozostałymi składnikami i dokładnie ze sobą wymieszać. Gdy masa będzie za sucha można dodać 2-3 łyżki śmietany. Słodzimy wedle własnego uznania.
Z mleka, cukru i proszku budyniowego gotujemy budyń. Zdejmujemy z ognia i wrzucamy czekoladę. Mieszamy aż do rozpuszczenia.
Gotowe naleśniki przekładamy farszem serowym i podajemy z gorącym sosem czekoladowym.


 Naleśniki dodaję do akcji:

 
Łaciaty sernik

17.3.13

Łaciaty sernik


Ile prądu mają w sobie ogórki kiszone? Pewnie większość zaraz puknie się w czoło i pomyśli, co ta baba tutaj      wypisuje :) Ale pośpiesznie wyjaśniam, iż nadal jestem zdrowa na umyśle i nie zwariowałam :)

Ale zacznijmy od początku... :)
Ten weekend spędziliśmy z M w przesympatycznym i zwariowanym towarzystwie :) Czyli nasze klimaty, krótko mówiąc :) Śmiechy, chichy, dobre jedzonko, piwko - wiadoma sprawa, nie trzeba tłumaczyć :)
Wieczorem spontaniczne ognisko na śniegu w kilkustopniowym mrozie i smażenie mini parówek :P Swoją drogą, kto nie próbował temu polecam - są pyszne :) Nawet te wyjmowane z ognia ;) Zdjęć z ogniska niestety jeszcze nie mam, dlatego podzielę się z Wami tajemniczym zdjęciem z kiszonym ogórkiem w roli głównej. Ktoś gdzieś kiedyś (nieważne zresztą) usłyszał, że ogórek kiszony, podłączony do baterii zaświeci się. No i oczywiście ciekawość wzięła górą i poniżej widzicie efekty porannego eksperymentu :) Mission Impossible? Wprawdzie ogórek nie zaświecił się ani troszkę (albo było już byt jasno by dało się to zauważyć), ale prąd, w małych ilościach, wytwarza :) Czyli mission completed :)


A co do serniczka piekłam go jeszcze jakiś czas temu w piątkowe po południe. Wprawdzie wizualnie różni się od oryginału, bo bardziej przypomina ser zatopiony w cieśnie, ale w smaku rewelacja :)


Przepis znalazłam na blogu Pieczarka Mysia (klik).


Porcja na średnią tortownicę:

Składniki:

Ciasto:
  • 125 g masła
  • 2 jajka
  • 3/4 szklanki mąki
  • 1/4 szklanki cukru
  • 2 łyżki kakao
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżka cukru waniliowego
Masa serowa:
  • 500 g sera
  • 1 budyń waniliowy
  • 3 jajka
  • 2 łyżki masła
  • 1/4 szklanki cukru
Dodatkowo:
  • polewa czekoladowa
Ciasto: Masło rozpuścić w garnku wraz z cukrem i cukrem waniliowym. Odstawić do ostygnięcia. Do chłodnej masy dodać żółtka, następnie wsypać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, kakaem i dokładnie wymieszać. Białka ubić na sztywną pianę i delikatnie wmieszać do ciasta. Tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia, boki posmarować masłem. Przelać ciasto.

Masa serowa: Jajka utrzeć z masłem i cukrem na puszystą masę. Dodać ser, budyń waniliowy i dokładnie wymieszać. Masę serową wyłożyć na ciasto kakaowe.

Całość piec w temperaturze 180 stopni przez około 50 minut. Gdy ciasto wystygnie polać je polewą czekoladową i wstawić na kilka godzin do lodówki.


A do ciasta oczywiście kawusia... :)


Koktajl bananowo - limonkowy

14.3.13

Koktajl bananowo - limonkowy


Różowe tulipany.
Żółte róże.
Uwielbiam.
Dostawać kwiaty.
Z okazji lub bez.
To dla mnie jeden z takich małych gestów, dzięki któremu potrafię chodzić cały dzień usmiechnięta. Wystarczy jeden "głupi" kwiatek :) I choć męska część chórem podnosi głos, że przecież prędzej czy pózniej kwiaty i tak zwiędną i trzeba je będzie wyrzucić, to zdecydowanie preferuję roślinki niż pudełko czekoladek :) A zwłaszcza teraz kwiaty wyglądają najpiękniej, kiedy z tęsknotą wyczekujemy wiosny, bo choć troszeczkę przypominają nam o niej. W zasadzie każda kobieta ma swoje ulubione kwiaty. Osobiście na wysokich szczeblach mojej listy na pewno zajdują się czerwone róże i tulipany. Jednak pierwsze miejsce bezapelacyjnie zajmują... fiołki :) I to właśnie ich każdego roku wyczekuję z niecierpliwością :)


Zachciało mi się koktajlu. Z bananem. I czekoladą. Lecz później zauważyłam na półce w lodówce limonke i stwierdzilam, że jednak mam ochotę na coś bardziej orzeźwiającego niż czekoladowego :) Może to kwestia energetyzującego koloru limonki? Ach wiosno, gdzie jesteś...


Porcja dla 2-3 osób

Składniki:
  • 1 duży banan
  • 1 limonka
  • 1,5 szklanki mleka
  • 1 łyżeczka mleka
Banana obrać. Wycisnąć sok z limonki. Połączyć z resztą składników i zmiksować. Udekorować plasterkiem limonki i skórką otartą z owocu.


I  jeszcze mała niespodzianka. Otóż w końcu mi się udało spełnić kolejne marzenie. Kupilam nowy aparat, którym jestem absolutnie zachwycona :) A ponieżej pierwsze efekty pracy z nowym sprzętem :)






Ciasto z brzoskwiniami i masą pomarańczowo - śmietanową

12.3.13

Ciasto z brzoskwiniami i masą pomarańczowo - śmietanową


Kawa.
Książka.
Bo do szczęścia nie potrzeba zbyt wiele.
Wystarczy uśmiech ukochanej osoby.
Promyk słońca.
I książka.
I kawa.

I znowu ciasto. Ostatnio słodzę Wam nieustannie;) To już ostatnie z cyklu moich wypieków urodzinowych. Masa pomarańczowa z brzoskwiniami, do tego śmietana i warstwa herbatników polanych grubo polewą czekoladową. Dobre. Bardzo dobre :)


Przepis pochodzi stąd (klik), jednak został przeze mnie nieznacznie zmieniony.

Porcja na dużą blachę

Składniki:

Biszkopt:
  • 6 jajek
  • 6 łyżek cukru
  • 6 łyżek mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Masa pomarańczowa:
  • 1 litr soku pomarańczowego
  • 3 budynie śmietankowe
  • 3 łyżki cukru
Masa śmietanowa:
  • 500 ml śmietany kremówki
  • 2 śnieżki
  • 2 śmietan-fixy
  • 1 łyżka cukru pudru
  • 3 łyżeczki żelatyny
Polewa:
  • pół kostki margaryny
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 2 łyżki kakao
  • 2 łyżki wody
Dodatkowo:
  • duża paczka herbatników
  • puszka brzoskwiń
  • wódka (opcjonalnie) 

Biszkopt: Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy na sztywno. Wsypujemy cukier i ubijamy aż piana będzie szklista. Następnie dodajemy żółtka a na końcu wsypujemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i wszystko delikatnie ale dokładnie łączymy. Ciasto wylewamy na formę wysmarowaną tłuszczem i wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy 25 minut w temperaturze 180 stopni. Gdy ciasto lekko przestygnie wyjmujemy z formy i zrywamy papier.

Masa pomarańczowa: Odsączamy brzoskwinie z zalewy. Sok odkładamy na później a owoce kroimy na plasterki i układamy na biszkopcie. Do garnka wlewamy sok pomarańczowy, zostawiając jedną szklankę, w której rozpuszczamy budynie oraz cukier. Gdy sok zacznie bulgotać wlewamy budynie i gotujemy aż masa zgęstnieje. Gorącą masę wylewamy na brzoskwinie, równo rozsmarowujemy i odstawiamy w chłodne miejsce.

Masa śmietanowa: Żelatynę namaczamy i odstawiamy do stężenia. Śmietanę kremówkę ubijamy na sztywno. Następnie wsypujemy śnieżki, śmietan-fixy i cukier puder. Na końcu wlewany powolutku rozpuszczoną żelatynę (stężałą należy podgrzewać aż się rozpuści do płynnej konsystencji - nie gotować!!!). Masę śmietanową wykładamy na masę pomarańczową.

Polewa:  Margarynę stapiamy w rondelku. Następnie dodajemy cukier puder oraz kakao i mieszamy wszystko do uzyskania jednolitej konsystencji. Nie gotować!!! Następnie zdejmujemy polewę z ognia i dolewamy 2 łyżki wody. Jeszcze raz dokładnie mieszamy i odstawiamy na chwilę.

Wykończenie: Herbatniki maczamy w soku pozostałym po brzoskwiniach i układamy obok siebie na wierzchu ciasta. Można do soku dodać wódkę, jeśli ktoś lubi. Na końcu ciasto polewamy polewą czekoladową i odstawiamy w chłodne miejsce.


Ostatnią już kawą, jaką było nam dane przetestować dzięki współpracy nawiązanej ze sklepem 1000 smaków świata, jest Kawa Arabica Etiopia Sidamo. A oto krótki opis produktu: "Kawa Etiopia Sidamo należy do kaw z rodziny "Mocca", dzięki czemu posiada intensywny, głęboki smak winno - kwiatowy".
Jakie są nasze wrażenia? Ogólnie rzecz biorą bardzo nam ta kawa smakowała. Jej smak jest bardzo głęboki i aromatyczny, choć nuta winno-kwiatowa jest słabo wyczuwalna.


Przekładane ciasto miodowo - orzechowe

7.3.13

Przekładane ciasto miodowo - orzechowe



Chmury. 
Ciemno.
Gdzie to piękne słońce, które mnie budziło przez ostatnie kilka dni???
Wprawdzie wiosnę można już wyczuć w powietrzu bez żadnego problemu, to jednak znane nam przysłowie "W marcu jak w garncu" przypomina, że zima - niestety - nie daje jeszcze za wygraną. I czasami, aby ją przegonić, nie wystarczą paznokcie w kolorze trawy i nieba czy czupryna w kolorze słońca.
Ale wystarczy poranny bieg, żeby stwierdzić, że uporczywe do niedawna zimno gdzieś zniknęło a gruba bluza już nie wydaje się niezbędna.
Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do konkretów :)

Tadaaammmm.... A to ciacho, które zrobiło furorę wśród gości:) A mój M wręcz oszalał na jego punkcie :) I wcale mu się nie dziwię. Ciasto jest rewelacyjne!!! Już teraz wiem, że pojawi się u mnie na Wielkanocnym stole :) Placki miodowe przełożone kremem, do tego dżem wiśniowy, masa kajmakowa i pyszne, karmelowe orzechy na wierzchu... czy trzeba więcej pisać? :)

 

Przepis na ciasto znalazłam na tym blogu (klik

Składniki:

Ciasto miodowe:
  • 600 g mąki
  • 250 g masła lub margaryny
  • 200 g cukru pudru 
  • 2 jajka
  • 3 łyżki miodu (autorka podaje, iż ma to być miód naturalny; ja użyłam sztucznego)
  • 2 łyżeczki sody
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Masa orzechowa:
  • 300 g orzechów włoskich, posiekanych
  • 100 g masła
  • 100 cukru
  • 3 łyżki miodu (tutaj również użyłam sztucznego)
 Masa budyniowa:
  • 1 budyń śmietankowy
  • 100 g cukru
  • 400 ml mleka
  • 250 g masła
Dodatkowo:
  • 1 słoik dżemu wiśniowego (ja użyłam domowej konfitury wiśniowej aczkolwiek następnym razem użyję jednak dżemu, gdyż konfitura za bardzo się "rozjeżdżała")
  • 1 puszka masy kajmakowej (ja sama przyrządziłam swój kajmak gotując 2,5 godziny puszkę słodzonego mleka)
  • 1/2 szklanki wiśni w likierze (pominęłam ten dodatek)

Ciasto:  Z podanych składników zagnieść ciasto. Podzielić je na 3 równe części, zawinąć w folię i schłodzić przez 30 minut w lodówce. Następnie każdy z nich rozwałkować. Każdy placek piec osobno na ciemnozłoty kolor w temperaturze 180 stopni przez 10-15 minut. Na jeden placek przed upieczeniem wylać gorącą masę orzechową.

Masa orzechowa: Wszystkie składniki umieścić w garnku i gotować 3-4 minuty na średnim ogniu.

Masa budyniowa: Ugotować budyń śmietankowy a gdy wystygnie zmiksować go z masłem.

Złożenie ciasta: Na spód kładziemy jeden placek miodowy. Smarujemy go dżemem wiśniowym a następnie nakładamy krem budyniowy. Przykrywamy drugim plackiem, na którym rozsmarowujemy masę kajmakową. Całość przykrywamy trzecim plackiem z orzechami. Lekko dociskamy i odstawiamy najlepiej na całą noc. Wówczas placki zmiękną i nie będzie problemów z krojeniem ciasta.


A oto kolejna testowana przeze mnie kawa. Tym razem rozpuszczalna, o smaku orzeszków archaidowych.
Sama kawa jest w smaku lekko kwaskowata, dlatego polecam ją wypić z mlekiem, dzięki któremu jej smak staje się delikatniejszy. Aromat orzeszków dobrze wyczuwalny - nie za mocno, nie za słabo. Jednym słowem - warta     spróbowania :)



Sałatka z selerem, ananasem i kurczakiem

5.3.13

Sałatka z selerem, ananasem i kurczakiem


Bo miało być inaczej...
Lepiej...
Czasami mogłoby być z górki...

Przynajmniej jest dobra sałatka :P

Dzisiaj planowałam podzielić się z Wami super ciachem, które zrobiło furorę na imprezce urodzinowej, ale w zamian za to jest następna sałatka. Z selerem konserwowym, ananasem, kurczakiem i paroma innymi dodatkami. Pyyyysznaaa... Najszybciej zniknęła ze stołu :) Amatorom lubiących egzotyczne klimaty w sałatakch (i nie tylko) gorąco polecam :)
A na ciacho i kolejną recenzję kawy zapraszam do następnego posta:)


Składniki:
  • 1 słoik selera konserwowego
  • 1 puszka ananasów
  • 2 piersi z kurczaka
  • 200 g sera żółtego
  • 1 puszka kukurydzy
  • sól, pieprz
  • 2 łyżki majonezu
Piersi kurczaka kroimy w kostkę, przyprawiamy solą i pieprzem i smażymy do miękkości. Ananasa odsączamy z zalewy i kroimy również w kostkę. Dodajemy kukurydzę odsączoną z zalewy oraz seler konserwowy (również odsączony). Ser ścieramy na tarce o dużych oczkach.Następnie dodajemy majonez i wszystko mieszamy. doprawiamy solą i pieprzem.


Pyszna sałatka z tortellini

1.3.13

Pyszna sałatka z tortellini

 

Dawno mnie tak nie bolały mięśnie.
Dawno też nie czułam takiej satysfakcji.
Dawno też nie jadłam kaszy.

Dobrze jest wracać czasami do starych nawyków.
Zwłaszcza tych dobrych.

Kiedy się biegnie, jest się wolnym człowiekiem.
Wolnym od złych myśli.
Od strachu przed tym, co będzie jutro.
Liczy się tylko tu i teraz. 
(I ewentualna myśl jak ominąć wielką kałużę na swojej drodze i nie ugrzęznąć w niej na dobre ;))

 

Sałatkę zrobiłam na imprezę urodzinową. Mi osobiście baaaardzo smakowała, gościom również. Zniknęła w bardzo szybkim tempie (dobrze, że chociaż miska została:P) ;). Nie jest skomplikowana i pięknie prezentuje się na stole, ze względu na mnogość kolorów. Zachęcam gorąco do jej wypróbowania :)
Przepis na tę sałatkę dostałam od koleżanki :) Choć pewnie w internecie także znajdziecie mnóstwo jej wersji :)

 

Składniki:
  • 1 opakowanie tortellini z szynką lub serem
  • 1 puszka kukurydzy
  • 2 małe czerwone papryki
  • 1 ogórek zielony
  • 30 dag szynki
  • sól, pieprz
  • ząbek czosnku
  • 2 łyżki majonezu
Tortellini gotujemy według instrukcji na opakowaniu, odcedzamy i odstawiamy do wychłodzenia. Szynkę, ogórek i paprykę kroimy w kostkę. Kukurydzę odsączamy z zalewy. Makaron i pozostałe składniki łączymy ze sobą. Dodajemy przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku. Na końcu dodajemy majonez i przyprawiamy całość solą i pieprzem.


Ciąg dalszy współpracy: Kolejną kawą, jaką mieliśmy przyjemność przetestować, była Kawa Arabica Indie Plantation "AA". Jak opisuje producent, kawa Plantation AA to najlepsza z dostępnych na rynku kaw indyjskich, a jej jakość potwierdzona jest za pomocą podwójnej litery A. Charakteryzuje się aromatem orzeszków ziemnych, miodu i toffi. Pomimo swojej delikatności oraz wyśmienicie zharmonizowaniem aromatu i smaku, pozostawia pikantny, lekko dymno - słodowy smak. Można wyczuć w niej (charakterystyczna dla kaw indonezyjskich) lekką ziemistość, choć jest ona mało wyczuwalna .
Jakie są nasze wrażenia? Kawa zarówno po zmieleniu jak i zaparzeniu ma dosyć aromatyczną woń, taką lekko "spaloną". W smaku natomiast słabo są wyczuwalne aromaty orzechów miodu i toffi. Dominującą aspektem jest właśnie owa wspomniana przez producenta "ziemistość". Kawa niezwykle ciekawa w smaku, aczkolwiek nie podbiła ona naszych kubków smakowych.



Copyright © My simple kitchen