Odkopuję się z zaległości. Przy (o dziwo), ciepłej kawie. I tych paru minutach z samego rana, kiedy wszyscy jeszcze smacznie śpią... :)
Ostatni weekend przed porodem spędziliśmy na wspólnym grillowaniu. Przygotowaliśmy na niego te oto szaszłyki, które bardzo wszystkim smakowały. Oczywiście - jak to w kuchni bywa - możecie użyć dowolnych dodatków. Dorzućcie pieczarki jeśli lubicie lub inne warzywa. My postawiliśmy na najprostsze rozwiązania - czyli czasami trochę mniej znaczy lepiej :)
Składniki na około 20 sztuk:
Mięso:
- 1 kg szynki (ewentualnie łopatki)
- 2 opakowania przyprawy do grilla
- 2 łyżki miodu
- 3 łyżki keczupu
- 1 łyżeczka musztardy
- 3/4 szklanki oleju
- 1 łyżeczka pieprzu
- 1 łyżeczka soli
- 1 średnia cukinia
- 2 czerwone papryki
- 2 czerwone cebule
- 20 cienkich plasterków wędzonego boczku
Cebulę pokroić na grube pióra, cukinię i paprykę w grubszą kostkę. Na patyczek nabijać składniki starając się, aby na każdym znalazły się po 2-3 kawałki mięsa. Na koniec każdego szaszłyka owinąć plastrem wędzonego boczku (z racji, że jest bardzo cienki lepiej nim owinąć szaszłyka gdyż przy próbie nawleczenia go po prostu się rozpada). Grillować na mniejszym płomieniu (aby zbyt szybko się nie skarmelizował miód z marynaty). Podawać z dowolnymi sosami i pieczywem.
Oj najlepsze są takie. Wpadnij i do mnie.
OdpowiedzUsuńMniam, wspaniałe ☺
OdpowiedzUsuńNajlepsze na świecie ❤
OdpowiedzUsuńNajlepsze :) Wczoraj też zajadałam podobne :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam :-)
OdpowiedzUsuńPyszności :-) Ja sobie obiecywałam, że w tym roku też zrobię szaszłyki, a skończyło się na tradycyjnych grillach z kiełbaskami, a parę razy z karczkiem ;-) Ale może za rok.
OdpowiedzUsuń