Ktoś ukradł wiosnę.
Ktokolwiek to był niech ją natychmiast odda.
Pomimo, że na tę kalendarzową i astronimiczną wiosnę trzeba jeszcze poczekać, ja postanowiłam już dłużej nie zwlekać i odświeżyć look strony, aby było bardziej kolorowo i wiosennie. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Od razu optymistyczniej, nie sądzicie? :)
Czasami nadchodzą takie chwile, w których jedynym towarzystwem jest melancholijna piosenka, ciemność i własne myśli. Nie lubię gdy tych myśli jest za dużo. Jak kłębią się w mojej głowie coraz bardziej i bardziej. Zapętlają się w coraz bardziej skomplikowane supły i coraz trudniej je rozwiązać.
Bo nie ma bliskiej osoby obok.
Bo poranek daleko.
Bo nie można uciec od własnych myśli.
Bo z tego więzienia nie ma ucieczki.
Zdarza mi się usiąść w samotności na parapecie i patrzeć jak sypie śnieg lub pada deszcz. Nie czekając na nic. Nie oczekując niczego. Tylko stoczyć kolejną walkę z własnymi demonami i odbić się od dna. A potem...? Spokojnie zasnąć...
Te naleśniki robiłam już jakiś czas temu rodzince na obiad (stąd taka duża porcja). Propozycja zarówno na obiad jak i na deser. Sos czekoladowy możecie wykonać według własnego uznania, np. roztopić tylko samą czekoladę. Ja swój skomponowałam w oparciu o składniki, które akurat miałam pod ręką (czyli tzw. resztki;))
Porcja na około 20 naleśników
Składniki:
Naleśniki:
- 2 jajka
- 1,5 szklanki mleka
- 1,5 szklanki wody
- 3 - 3,5 szklanki mąki
- szczypta soli
- 600 g białego sera
- rodzynki (wcześniej sparzone)
- posiekane orzechy
- starta skórka z cytryny lub pomarańczy
- cukier do smaku
- 0,5 litra mleka
- 2 łyżki cukru
- 2 łyżeczki budyniu czekoladowego
- kilka kostek czekolady
Ser połączyć z pozostałymi składnikami i dokładnie ze sobą wymieszać. Gdy masa będzie za sucha można dodać 2-3 łyżki śmietany. Słodzimy wedle własnego uznania.
Z mleka, cukru i proszku budyniowego gotujemy budyń. Zdejmujemy z ognia i wrzucamy czekoladę. Mieszamy aż do rozpuszczenia.
Gotowe naleśniki przekładamy farszem serowym i podajemy z gorącym sosem czekoladowym.
Naleśniki dodaję do akcji:
jakie apetyczne! chętnie wprosiłabym się na kolację:))
OdpowiedzUsuńAle wypasione naleśniczki:)
OdpowiedzUsuńNawet teraz mam na nie ochotę ;) Ktoś ukradł wiosnę... Ale zawsze zostają naleśniki. Kuchni nikt nie może ukraść!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą! W kuchni zawsze może być wiosna:) No i naleśniki:);)
Usuńmniam!:) naleśniki pierwsza klasa:) a wiosenny klimat od razu mi się rzucił w oczy:)
OdpowiedzUsuńnaleśniczki z serem są najlepsze - pycha <3
OdpowiedzUsuńwyglądają bajecznie ;D
OdpowiedzUsuńBardzo smacznie wyglądają, cieniutkie, z serowym farszem i bajkowym sosem ! Znakomite ! :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że ten ponury, melancholijny nastrój już minął! odświeżony look bloga zdecydowanie na plus :) a takie naleśniki kojarzą mi się z dzieciństwem, pyszna klasyka!
OdpowiedzUsuńPysznie wyglądają te naleśniki:-)
OdpowiedzUsuńCzekolada i ser! Rozpusta dla podniebienia mniam, mniam :D
OdpowiedzUsuńbardzo lubię tak podane naleśniki! no może poza rodzynkami, ale to da sie rozwiązać :)
OdpowiedzUsuńwyglądaja idealnie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam naleśniki! Sama dzisiaj robiłam z kremówką i lemon curd.. pycha!
OdpowiedzUsuń