Zbliża się powoli jesień a co za tym idzie i wzmożony okres na przeziębienia. Dlatego dzisiaj specyfik do domowej apteczki - sok z czarnego bzu. Zapewne wielu z Was (w tym także ja) pamięta ten sok przygotowywany przez babcię. Gdy tylko czuję, że łapie mnie jakaś infekcja, to zanim sięgnę po leki na przeziębienie "wspomagam" się właśnie tym sokiem, dolewając sobie kilka łyżeczek do herbatki. A oprócz właściwości leczniczych sok ma również fantastyczny smak :)
Przygotowanie takiego soku nie jest trudne, a warto mieć kilka słoików/ butelek na zimę w zapasie :)
O właściwościach owoców czarnego bzu możecie poczytać poniżej a dla osób spragnionych szerszej wiedzy zapraszam na koniec posta :)
Substancje zawarte w czarnym bzie i ich działanie
Czarny bez zawiera duże
ilości polifenoli, z których do najbardziej znanych należą biologicznie
czynne flawonoidy, które stabilizują ilość witaminy C, co wpływa na jej
dobre wchłanianie przez ludzki organizm i tym samym utrudnia rozwój
wirusów i bakterii.Czarny bez jest także
doskonałym źródłem beta-karotenu (prowitaminy A), substancji pozytywnie
oddziałującej na przemianę materii oraz wzmacniającej system
odpornościowy. Jako silny antyoksydant, obniża aktywność wolnych
rodników. Zapobiega też rozwojowi raka płuc, jelit, piersi i skóry,
chroni skórę przed oparzeniami słonecznymi oraz opóźnia procesy
starzenia.Poszczególne części
drzewa czarnego bzu zawierają wiele ważnych dla naszego organizmu
związków: witaminy z grupy B (tiaminę, ryboflawinę, niacynę, kwas
pantotenowy, pyriodyksynę, kwas foliowy i biotynę), kwasy organiczne,
cholinę, garbniki, olejki eteryczne, sole mineralne, antocyjany, cukry,
pektyny, witaminy A, B1, B2, C, enzymy i biopierwiastki (jod). Wśród
składników mineralnych występujących w owocach czarnego bzu na
szczególną uwagę zasługuje potas. 100 gram owoców zawiera około 300 mg
tego pierwiastka, natomiast 100 mililitrów soku – 168 mg. Oprócz potasu
owoce czarnego bzu dostarczają organizmowi także sód, wapń, fosfor,
magnez, chlor, niewielkie ilości żelaza, a także znaczne ilości selenu.
Szklanka soku z czarnego bzu zawierająca 75 mg witaminy C pokrywa dzienne zapotrzebowanie organizmu człowieka na tę witaminę.
Uwaga!
We
wszystkich częściach świeżej rośliny występuje sambunigryna i
sambucyna, które dla ludzi w większych ilościach są trujące. Jednakże
wyższa temperatura (gotowanie czy smażenie bez przykrycia) usuwa ich
własności trujące.
Skorzystałam z tego przepisu (klik) dodając od siebie cytrynę, która doskonale wyostrza smak soku i sprawia, że nie jest on zbyt mdły.
Składniki:
- 1 kg owoców czarnego bzu
- 4 szklanki wody*
- 4 szklanki cukru
- 5 plasterków cytryny
Owoce obieramy z gałązek (najlepiej za pomocą widelca "ściągać" je z baldachimów), myjemy i przekładamy do garnka. Dodajemy cukier, wodę i cytrynę. Całość gotujemy na małym ogniu przez godzinę. Następnie przecedzamy sok przez sito oddzielając owoce od płynu. Sok przelewamy do butelek/słoików, szczelnie zakręcamy i pasteryzujemy dowolną metodą przez 15 minut.
Źródło: http://www.chefpaul.net/czarny_bez.html |
A poniżej kilka ciekawostek na temat czarnego bzu :)
Od wieków czarny bez był wykorzystywany w celach leczniczych. W Europie czarny bez określano mianem „chłopskiej apteczki” lub „apteczki Pana Boga”. Napar z tej rośliny był traktowany jako cudowny lek na bardzo wiele chorób. Używano go jako środka napotnego, oczyszczającego krew, przeciwskurczowego i przeciwwzdęciowego. Ceniono także jego walory uspokajające, uśmierzające ból głowy, uszu i zębów. W średniowieczu na kwiatach czarnego bzu pędzono wódkę, która miała wspomagać leczenie guzów, obrzęków wewnętrznych, dolegliwości śledzony i wątroby, oraz przyspieszać procesy trawienne.
Także współcześnie zarówno owoce, jak i kwiaty czarnego bzu są wykorzystywane do leczenia przeziębień, gryp i angin. Działają napotnie, obniżają gorączkę i hamują rozwój infekcji kataralnych. Ponadto są stosowane jako środki moczopędne, łagodzące dolegliwości reumatyczne i napięcia nerwowe. Przetwory z owoców poprawiają i regulują przemianę materii.
Czarny bez jako roślina magiczna
W mitologii Słowian
czarny bez był uznawany za święte drzewo duchów podziemia i przypisywano
mu zdolność pośredniczenia pomiędzy światem żywych i zmarłych. Dla
Celtów był krzewem świętym, oznaką nieskończoności życia. W kalendarzu
druidów roślina ta była trzynastym i ostatnim drzewem roku. Kończyła
rok, symbolizując śmierć i odrodzenie. Germanie otaczali czarny bez
szczególną czcią i składali mu ofiary z chleba, mleka i piwa. Niemiecka
nazwa tego krzewu „holunder”, nawiązuje do bogini Holdy, matki bogów,
czczonej jako opiekunka ogniska domowego, patronka ludzi i roślin, która
łączyła w sobie dobroć Matki Ziemi i promienność niebiańskiego światła. W XVII i
XVIII-wiecznych przekazach można znaleźć informacje świadczące o zakazie
ścinania i wyrywania krzewu czarnego bzu, wierzono bowiem, że w jego
korzeniach żyje wąż, strażnik świata podziemnego. Wedle śląskiego
zwyczaju przed odłamaniem gałązki należało złożyć dłonie, uklęknąć przed
rośliną i poprosić ją o wybaczenie. Tylko
wdowom i sierotom można było ścinać dziki bez. Bezpośredni kontakt z
drzewem był konieczny przy wszelkich niedomaganiach, aby przelać na
roślinę wszystkie tkwiące w człowieku choroby. Wierzono
również, że czarny bez powieszony nad drzwiami i oknami strzeże przed
złymi mocami, a hodowany w ogrodzie zabezpiecza obejście przed
niebezpiecznymi czarami i uderzeniem pioruna. Rosnące w pobliżu domostwa
krzewy zapewniały gospodarstwu pomyślność. Czarny bez był też
wykorzystywany podczas ceremonii ślubnych jako amulet przynoszący
szczęście młodej parze. Kobieta ciężarna całująca drzewo miała zapewnić
dobre życie swojemu nienarodzonemu jeszcze dziecku. Czarodziejskie moce
tkwiące w tej roślinie miały też strzec przed pokusą zdrady małżeńskiej.
Słowianie z drzewa czarnego bzu wyrabiali wiele tradycyjnych
instrumentów.
Wierzono także we wróżebną moc krzewu czarnego bzu. Jego
podwójne jesienne kwitnienie zwiastowało śmierć osoby młodej i
lubianej, natomiast wiosenne uschnięcie – suszę i brak wody w
studiach.
Ooooo świetnie, ten przepis bardzo ale to bardzo mi się przyda :))
OdpowiedzUsuńPrzepyszne zdjęcia! :) Mniam...
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten smak:) i te właściwości zdrowotne, chyba zrobię:D
OdpowiedzUsuńCudowna moc przyrody - świetnie, że przypomniałaś mi o tym specyfiku:)
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis :) Na pewno wypróbuję :))
OdpowiedzUsuńsamo zdrowie! ja w tamtym roku dodałam czarnego bzu do konfitur jabłkowych, pycha! mam jeszcze kilka słoiczków :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie robię syrop z owoców dzikiego bzu .Z kwiatów zrobiłem tylko 15 litrów syropu.
OdpowiedzUsuńpo prostu samo zdrowie, sok z czarnego bzu na zimę być musi
OdpowiedzUsuńAch tak dawno nie piłam tego syropu (ostatnio w dzieciństwie), że nie pamiętam już jego smaku! Wspaniały pomysł wykorzystania owoców bzu
OdpowiedzUsuńA to Ci pech, że nigdzie koło mnie go nie ma. A wydawałoby się, że to taki wszędobylski krzak ;) To fakt, wszystkie moje babcie, razem z "przyszywanymi" robiły ten soczek. I pyszny był, co tu dużo gadać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Och ja też nie mam dostępu do tego krzaczka, a szkoda, bo chętnie przygotowałabym taki sok na zimę :)
OdpowiedzUsuńTo u Ciebie będzie pyszna zima!
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś nazbierałam baldachimów i wszystkie je ładnie oczyściłam:) U mnie tez będzie sok!
OdpowiedzUsuńSamo zdrowie:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie znakomity sok na przeziębienie, słyszałam o jego dobroczynnym działaniu, warto mieć choć jeden słoiczek, może zdążę przygotować będąc jeszcze w Polsce, a Anglii jest raczej niedostępny :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci takiego soczku :-)
OdpowiedzUsuńherbatki z sokiem uwielbiam, a jeszcze mamy lato a ja już przeziębiona :(
OdpowiedzUsuńa u mnie w domu zawsze tylko z malin się robiło.
Taki soczek robila moja babcia,byl pyszny i zdrowy.A ja o nim zapomnialam,na szczescie dziki bez jeszcze widzialam wiec chyba sobie nazbieram :)
OdpowiedzUsuńNazbieraliśmy dziś 6 kg bzu. Właśnie go gotuję, jego zapach roznosi się po całym domu. Nie wiem czy wystarcz mi butelek po ,,Kubusiu". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takie ilości bzu:) u mnie w tym roku skromniutko, ledwo parę słoików... Pozdrawiam:)
UsuńHmm...Szkoda, że nie trafiłam tu wcześniej, bo może bym się w końcu zmobilizowała i nazbierała nieco bzu. Teraz, po przymrozkach, to już chyba za późno.
OdpowiedzUsuń1:1 z cukrem wydaje się zbyt słodkie. Ja preferuję proporcję 2:1 lub nawet 4:1 czyli na 1 kg owoców 250 g cukru. W tym przepisie mamy 50% syrop cukrowy przede wszystkim. Nie mniej soczek i nalewki genialne. Trzeci zbiór właśnie przywiozłem i będę gotował.
OdpowiedzUsuńDrogi Marku - zgadzam się z Tobą - jeśli ktoś nie lubi tak słodkich soków może spokojnie zmniejszyć ilość cukru. Mi odpowiada taka ilość jak w przepisie - rzecz gustu:) No i zazdroszczę takiej ilości czarnego bzu :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zrobiłam, dodałam jeszcze kandyzowaną skórkę pomarańczy, pycha:)
OdpowiedzUsuńPo odsączeniu mus z owoców również zapasteryzowałam, będzie do herbatki jak znalazł:)
Pozdrawiam Iwona M.
Świetny pomysł z dodatkiem pomarańczy - następnym razem też dodam jej do swojego soku. Dziękuję za inspirację, pozdrawiam :)
Usuń