Poranki w stylu ninja. Cichaczem poruszasz się po mieszkaniu, żeby nie obudzić dwójki małych dzieci, które jak tylko dowiedzą się, że mama już nie śpi, zajmą jej bezcenne chwile w samotności niczym szarańcza. Specjalnie nie robisz kawy choć marzysz o niej od połowy nocy byleby poleżały jeszcze w łóżkach. I stukając palcami po klawiaturze komputera wydaje Ci się, że wydajesz dźwięki niczym młot pneumatyczny :D
Zawsze zarzekałam się, że nie jestem z tych osób, które gdy zbliża się Tłusty Czwartek smażą na potęgę pączki. Jednak w tym roku coś mnie tknęło i za wszelką cenę chciałam je przygotować. Po raz pierwszy w swojej karierze kulinarnej. Do wspomnianego czwartku zostało już niedługo i pewnie wielu z Was szuka już przepisu na ostatkowe słodkości.
Własnoręcznie smażone pączki kojarzyły mi się od zawsze niezbyt apetycznie. W moim rodzinnym domu, za czasów mojego dzieciństwa babcia, a później mama co roku je smażyły. I co roku z dosyć słabym efektem. Zawsze mocno wysmażone, w smaku przeciętne a na drugi dzień strasznie suche. A że zawsze było ich w ilości hurtowej to przez długie lata odechciało mi się domowych pączków. Wystarczył mi jeden symboliczny. Co mnie zatem skusiło, żeby zabawić się w ich smażenie? Chyba sam fakt zmierzenia się po raz pierwszy z tymi słodkościami i myśl, aby moje pączki wyszły sto razy lepsze nić te wyżej wspomniane. I ładniejsze :P A jak wyszły? Sami widzicie :) Ładne? Ładne :) A czy smaczne? Powiem Wam - tak! Śmiało polecam Wam ten przepis :) Po jego oryginał zapraszam tutaj (klik). Osoby, które je jadły, bardzo je chwaliły :)
A teraz kilka słów o samych pączkach. Ciasto jest z dodatkiem jogurtu i przez to rośnie w ekspresowym tempie a pączki są pulchne nawet na drugi dzień. Z podanej porcji wychodzi od 20 do 30 pączków - wszystko zależy od ich wielkości. Mi wyszły 22 duże pączki. Do smażenia użyłam smalcu i oleju w proporcjach 1:1. Przy smażeniu pączków należy zwrócić na optymalną temperaturę tłuszczu. Zbyt niska sprawi, że pączki pochłoną go zbyt dużo, natomiast za wysoka spowoduje, ze pączki z zewnątrz się spalą a w środku będą surowe. Zamiast lukru możecie je posypać cukrem pudrem. Lub oblać czekoladą. Lub jak kto woli ;)
Jak to bywa z tego typu słodkościami, wymagają one nieco zachodu i zajmują trochę czasu - temu nie można zaprzeczyć, bo przygotowując je spędziłam całe rano w kuchni. Jeśli jednak pączki są dla Was zbyt pracochłonne, to polecam Wam przepis na szybsze oponki serowe (klik).
Składniki:
- 4 szklanki mąki pszennej (+ mąka do podsypania jeśli to konieczne)
- 6 żółtek
- 3 łyżki cukru
- 50 g masła
- 40 g drożdży
- 250 ml letniego mleka
- 1/2 szklanki jogurtu naturalnego
- 1/2 łyżeczki soli
- 2 łyżki spirytusu
- tłuszcz do smażenia - olej, smalec)
- marmolada
- cukier puder
- kandyzowana skórka pomarańczowa
Masło rozpuścić i wystudzić. Mleko podgrzać aby było letnie. Przygotować zaczyn: jogurt, drożdże, 1 łyżkę cukru i 3 łyżki dość ciepłego mleka wymieszać ze sobą i odstawić do wyrośnięcia.
Żółtka utrzeć z resztą cukru aż sporo pojaśnieją. Dodać mąkę, wyrośnięty zaczyn, mleko, sól, spirytus i wyrobić ciasto. Następnie wlać masło i jeszcze raz całość wyrobić aż powstanie elastyczne i odchodzące od miski i rąk ciasto. Przykryć je ściereczką i odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce (około godziny). Następnie wyjąć ciasto na blat, lekko zagnieść i grubo rozwałkować. Za pomocą szklanki lub foremki wykrawać pączki. Układać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć je i odstawić do napuszenia na około 30-40 minut. Rozgrzać tłuszcz do temperatury 175 stopni (tłuszczu musi być tyle, aby pączki swobodnie pływały). Wkładać pączki, przykryć naczynie i smażyć na złoty kolor. Za pomocą patyczka do szaszłyków przewrócić na drugą stronę i dosmażyć już bez przykrycia. Gotowe pączki wyjąć za pomocą łyżki cedzakowej i odłożyć na papierowy ręcznik aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Wystudzić. Za pomocą szprycy cukierniczej z długą i wąską końcówką nadziewać pączki ulubioną marmoladą. Z cukru pudru i wody przygotować lukier. Posmarować nim pączki i udekorować skórką pomarańczową.
cudownie wyglądają z jasnym pierścieniem pośrodku. Bogate wnętrze im zapełniłaś. Nic zatem nie pozostaje, jak sięgać i .... jeść. Pozdrawiam, Andula
OdpowiedzUsuńNie lubię z lukrem. Ale z cukrem pudrem tak.
OdpowiedzUsuńBabcia nigdy pączków nie piekła. Znam tylko babcine faworki
OdpowiedzUsuńJuż mam ślinotok na sam widok :-) Mniam :-)
OdpowiedzUsuń